co nie jest zabronione to dozwolone?

Inwestor zgłosił się z prośbą o nadbudowę bliźniaka o jedną kondygnację. Ze względu na lekkość i szybkość budowy postawiliśmy na konstrukcję drewnianą. Przedłużenie budynku, kilka okien, warstwa tynku – sprawa wydawała się prosta. Nic bardziej mylnego.

Okazało się, że lokalny deweloper wybudował bliźniaka i kilka innych domów… na jednej działce. Kto zna realia, ten wie, że taka praktyka pozwala ominąć wiele przepisów budowlanych, o których prywatni nabywcy nie mają pojęcia, a które powiększają koszty budowy. W grę wchodziły m.in. odległości od granic działki i wymagania przeciwpożarowe. Następnie działkę podzielono na mniejsze, by niczego nieświadomy kupujący stawał się właścicielem „pełnoprawnego” domu.

Problem w tym, że w zależności od dalszych działań taka inwestycja może stać się bublem technicznym lub prawnym, a konsekwencje spadają już na właściciela. Dzięki naszej wiedzy eksperckiej uzyskałam jednak pozwolenie na budowę.

Można machnąć ręką, uznać za wyjątek i temat małych inwestycji. Czy na pewno? Niedawno trafiłam na podobny przypadek – tym razem dotyczył średniowysokiego biurowca w centrum miasta. Dla inwestora przygotowałam instrukcję legalizacji problematycznych kwestii.

A Wy? Macie do czynienia z kreatywnymi deweloperami?